piątek, 8 czerwca 2012

Wrocław Nowy Sentymentalny


Prawie że góry... nazwa bloga wywodząca się od dworca Wrocław Główny. Bo ileż to razy był on ostatnim węzłem przesiadkowym wyjazdów w góry, początkiem ostatniego etapu podróży. Był prawie że w górach.. Do 2010 roku (kiedy to osiedliłem się we Wrocławiu) wiele razy byłem we Wrocławiu, jednak tylko raz gdzieś dalej niż dworzec. Z tego okresu pamiętam dach nad peronami, mgliście jedynie wspominam halę główną dworca, wyjście na zewnątrz oraz reprezentacyjną elewację wejściową dworca. Co jednak najsilniej kojarzyło mi się z Wrocławiem, a w szczególności z samym dworcem, to charakterystyczne jedzenie. Dziś nazwa pita pewnie na nikim nie zrobi szczególnego wrażenia, jednak w czasach mego wczesnego dzieciństwa był to pewien powiew zachodu (a właściwie orientu). Co prawda gdzieniegdzie spotykało się tego typu jedzenie, jednak te wrocławskie pity były specyficzne – nie dość że placek dosyć mocno był zapełniony dodatkami, to jego „wrocławskość” polegała na dużej różnorodności tych dodatków, włącznie z kukurydzą. Za każdym razem, gdy przejeżdżałem przez Wrocław i trzeba było odczekać swoje na kolejny pociąg, pędziłem do hali na ten przysmak.
Właśnie dlatego podejrzliwie spoglądałem na plany remontowe Dworca Nowego Głównego. No ja rozumiem, że dworzec ma stać się docelowo miejscem „exclusive”, że ma tu powstawać wspaniała galeria handlowa na której PKP wreszcie zarobi krocie, jednak... jednak jak sama nazwa wskazuje, ma to być DWORZEC przede wszystkim. Dworzec pełen podróżnych, niekoniecznie pachnących po wielogodzinnej podróży z przesiadkami, podróżnych wygłodniałych po długotrwałej podróży. A z zapowiedzi wynikało, że bud z pitami nie będzie, bo skoro „exclusive” to miejsca na brudzące barachło nie będzie! I nikogo nie obchodzi, że sentyment nakazuje wciągnąć kolejną pitę, i nie ważne, że potem pójdzie to w brzuch. Wtedy łatwiej było dbać o sylwetkę...


Dlatego po remoncie odwiedziłem Dworzec z niedowierzaniem. Bo jak to, dworzec w którym nikt nie interesuje się najczęstszymi potrzebami podróżnych? Na szczęście, w holu dworca jednak pozostawiono lokale dla głodnych podróżujących. Jedynie trochę je ucywilizowali, bo z tego co pamiętam, kiedyś były zarówno restauracje jak i wspomniane „budy” na galeryjce, dziś dostępne są tylko bary znajdujące się w wyodrębnionych lokalach. Pity nie spróbowałem, bo na dworzec trafiło mi się w porze krótko-pośniadaniowej, mam więc nadzieję, że wciąż smakuje tak samo.
Ogólny zarys halu wygląda podobnie jak kiedyś, choć jak wspomniałem, mgliście jedynie go pamiętam. Wyjście... wydaje mi się niższe. Choć ładniejsze i porządnie odrestaurowane, jakby straciło na dostojności i powadze. A może to dlatego, że ja kiedyś byłem o wiele niższy? Ważne, że elewacja frontowa z wieżyczkami przypomina tą ze wspomnień, choć za Chiny nie mogę sobie przypomnieć tych bocznych naw, które oczywiście już wtedy musiały stać, bo gdzie zmieściłby się dworzec? Mgliście przypominam sobie jakieś rusztowania – czyżby chodziło o remont na przełomie lat 80-tych i 90-tych?
Podsumowując, muszę przyznać, że mimo obaw remont dworca nie rozczarował. Co prawda nie budzi już takich emocji jak kiedyś – ale we wspomnieniach trawa jest zawsze bardziej zielona. Tak więc renowację i wygląd obecny dworca pozwolę sobie ocenić na 4 – takie bardzo mocne, choć jeszcze nie na 4+.

4 komentarze:

  1. Hm,w środku nie widziałam, będę miała okazję w sobotę, na razie na pewno nie podoba mi się kolor elewacji.Podobno nawiązuje do oryginalnego, sprzed lat, ale i tak mnie to nie przekonuje.
    Najważniejsze, że jest i że odnowiony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj w pociągu usłyszałem taką wypowiedź podróżnego (chyba z Poznania): "dopiero 3 czy 4 razy byłem we Wrocławiu, ale uważam że to piękne miasto. Kiedy w Poznaniu wysiadasz na dworcu to nic ciekawe, nic specjalnego nie odczuwasz, brak temperamentu. Jak wysiadłem dziś we Wrocławiu, to przez pierwsze kilka minut zachwycałem się tym dworcem."

    I według mnie to jest doskonałe podsumowanie remontu wrocławskiego dworca :) Naprawdę jego wygląd jest ponadprzeciętny!

    PS. Dlaczego nie można komentować Twojego bloga wpisując podpis? Muszę się logować na konto Google, a to trochę uciążliwe.
    PS2. Zapraszam na mojego bloga, trochę powiązanego tematycznie: http://miastapolskie.info/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponadprzeciętny? ROTFL... Zadbany, z domieszką zabytkowości, choć ogromna ilość minimalizmu wnętrz utrudnia zachwycanie się architektoniczną bryłą. Owszem, przy polskich zaniedbaniach to może zachwycać, ale na tle zachodu trudno uważać to za arcydzieło, po prostu wyremontowany i NIC WIĘCEJ. Porównanie do rozkopanego Poznania to jak porównywanie normalnej zachodniej autostrady do polskich dróg polnych - nie na miejscu i tyle. Ponadprzeciętny, to jakiś czas temu widziałem chociażby dworzec w Przemyślu, i jeśli nie uległ dewastacji, to wrocławski się przy nim umywa - a przecież to nawet nie wschód Polski, a dla Europy to już bliski wschód raczej :)
      Więc może pozostańmy przy stwierdzeniu: odnowiony, nie popsuty - ale to ledwo ciutkę powyżej zera, choć przy niedawnej minus nieskończoności może wydawać się wielkim skokiem...

      Usuń
  3. PS. Gdy w Poznaniu wchodzisz na starówkę, to nią idziesz, idziesz, i do rynku wciąż masz spory kawałek. I podobnie gdy z rynku wracasz... Gdy staniesz na rynku we Wrocławiu - to już widzisz komunistyczne potworki i pryska magii czar... to tak w kwestii porównania Wrocławia z Poznaniem...

    OdpowiedzUsuń