Jezioro Pierwsze - Ogniste
Kolorowe jeziorka. Pierwsze, nie
wiadomo czemu z nazwy purpurowe... czy tak wygląda purpura? Mnóstwo
brązów, żółci, mnóstwo siarki, żelaza... istne królestwo ognia. Kolory ciepłe niczym
letnie ognisko. Poszarpane krawędzie horyzontu, wszędzie wystające ponad horyzont głazy, wierzchołki, wraz z drążącymi je jaskiniami – niczym
płomienie pożaru unoszące się ponad lasem. Choć piękny,
krajobraz niespokojny, rozjątrzony – niczym ogień skaczący z
drzewa na drzewo, nie mogący zdecydować, gdzie mu lepiej.
Jezioro drugie - błoga zieleń wody
awałek dalej drugie... Turkusowe?
Szmaragdowe? Czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Kolory tak łudząco
podobne do siebie, że trudno ocenić czy to jezioro było bardziej
turkusowe, czy szmaragdowe. Zatopione wśród zielonych drzew... że
aż ciężko powiedzieć, czy ten kolor to odbite światło liści,
czy jednak efekt rozpuszczonych w wodzie minerałów. Przewodnik
rzuca trudnymi do zapamiętania nazwami – czy to jednak ma
jakiekolwiek znaczenie? Turkusowy odcień wody odpręża, uspokaja.
Gładka tafla wody, nie zmącona nawet najdrobniejszym tchnieniem
wiatru... wszystko prowokuje do błogiego lenistwa. Wszędobylskiej
ciszy nie przerywa najdrobniejszy nawet świergot ptaków. Nawet im
się nic nie chce...
Jezioro trzecie - to, którego prawie nigdy nie ma
I wreszcie trzecie jeziorko. A
właściwie głęboka dziura w ziemi, bo skromne ilości wody szybko
spływają do poniższych jeziorek, a to trzecie rzadko kiedy nie
jest wyschnięte. Stroma, pionowa krawędź, na dnie której gdzieś
daje się zauważyć jakby wejście do pieczary. Dokładnie tak, jak
wyobrażać by sobie należało pradawną kopalnię, w której
średniowieczu wydobywano cenne rudy. Wejście wykute najniżej, jak
tylko się dało, aby jak najbliżej było do żyły cennego kruszcu.
Teraz już nie ma wątpliwości, co do genezy powstania kolorowych
jeziorek w Rudawach Janowickich – wszystkie stanowią stare, zalane
i nie używane już kopalnie, z których pozyskiwano wszelkie
surowce. A dziś, choć dawno już w nich nie kopie, wciąż są
źródłem przychodu mieszkańców okolicznych wiosek – bo przecież
turyści to wspaniała żyła złota.
A wyżej jest jeszcze czwarte, okresowe, Zielony Stawek:)
OdpowiedzUsuńTo okresowe, to właśnie opisane jako trzecie - a fakt, że pierwsze (ogniste) z dwóch części się składa. Ale co by nie mówić, obydwie części są ze sobą połączone, kolega nawet próbował przejść między nimi drogą wodną... za zimno było :)
OdpowiedzUsuńJeśli można zapytać to, gdzie dokładnie są te jeziorka? Bo Rudawy Janowickie na mapie mi się nie pokazują :( a chętnie bym je zobaczyła na żywo!
OdpowiedzUsuńPS. Fajny blog :)
Podlinkuję go sobie na http://www.wroclawskabiedronka.blox.pl
PS. Bo jakimś cudem jeszcze go tam nie mam :0
OdpowiedzUsuńNo nieładnie, takie brzydkie cuda odstawiać i mojego bloga nie podlinkować? Mam nadzieję, że te cuda na kiju skończą się zaraz :) A co do lokalizacji, to wujek Google mówi, że z ciotką maps.google powinnaś się dogadać podając hasło "Wieściszowice" i ja jakąś podobną nazwę z wycieczki pamiętam.
OdpowiedzUsuń