W większości przypadków, góry to dla mnie głównie to, co na ich górze, a więc strome wzniesienia, drogi wśród drzew, granie, żmudna wędrówka w górę i niebezpieczne schodzenie w dół, itp. Nie zawsze jednak temu sprzyjają warunki – jak nadmierny upał da się jeszcze znieść, tak już gorzej idzie z przemaczającym wszystko deszczem. Często zapominam też o podgórskich miastach. Tym razem, ze względu na okoliczności (zarówno zmienna pogoda, jak i opiekowanie się 7-letnim kuzynem) dane mi było przypomnieć sobie o tych mniej górskich zaletach gór.
No cóż, pogoda na początku długiego weekendu nie sprzyjała, tak więc najlepiej gdzieś się schować pod deszczem. Wielu turystów w Karpaczu chowa się pod parasole ogródków piwnych, do restauracji i pubów. Ciekawą alternatywą jest schować się przed deszczem... pod ziemią. Jeszcze kilka dni temu rozmawiałem ze wspinającym się po Via Ferratach kolegą, że ze względu na zbliżającą się jesień pora przenieść się z powierzchni do sztolni i kopalń, a tu akurat jest okazja. Z Karpacza ledwie kilka kilometrów dzieli nad od Kowar, gdzie znajdują się stare kopalnie uranu. Kolejki nie są jakieś długie, bilety udaje się też kupić na wejście odbywające się za zaledwie 15 minut (na poprzednie moglibyśmy się minimalnie spóźnić). To akurat wystarczająca chwila, aby obejrzeć zabytkowe śnieżne sanie i stare wagoniki podziemnej kolejki, i zaraz można już (oczywiście pod nadzorem przewodnika) przejść obok wesołych trolli aby znaleźć się pod ziemią. Tu już niestraszne wszelkie deszcze.
Kopalnia, to oczywiście górnicy, grożące im niebezpieczeństwa, pewien sposób życia, itp. Tak więc oprócz samego przejścia wyrobiskami starej kopalni, co chwila dochodzę do jakiejś sali, w której przedstawione jest życie górników, ich podziemne narzędzia, środki transportu, stroje... Oczywiście, kopalnie to także legendy, wierzenia, czasem nawet skarby. W podziemiach kowarskich sztolni odnaleźć można skarbiec Walonów z pilnującymi jej „małymi ludkami” (zarówno wzrostem, jak i wyglądem zaskakująco podobnymi do wrocławskich krasnali), a w jej pobliżu chrześcijańską kapliczkę.
A na koniec, kopalnie to także nauka i technika. Tak więc co chwila obok trasy spotkać można elektryczną kolejkę z różnorodnymi wagonikami dla ludzi, innymi na urobek, jeszcze innymi na narzędzia. W korytarzach przekonać się też można, że nawet tajemnicze głosy „duchów kopalni” cudownie ostrzegające górników przed tąpnięciami i zarwaniami szybów dają się naukowo wytłumaczyć. Mało kto wie, że kowarska sztolnia jest jedną z nielicznych na świecie naturalnych radowni, czyli miejsc, gdzie można inhalować radioaktywny rad, który pomaga na wiele dolegliwości, takich jak chociażby alergie, choroby stawów. Gdzieś po drodze na zwiedzających czeka pokaz laserowy ukierunkowany na najgłębsze podziemia: Hades. Największym zaskoczeniem okazuje się jednak... podziemne akwarium, pełne dużych ryb, np. sumów tak dużych, że z trudem można by je złapać w rękę.
Po wyjściu z kopalni, jeszcze krótki (500metrów) spacerek do bezpłatnego parkingu, który umila szemranie pobliskiego górskiego strumyka.
Informacje praktyczne:
Miejsce: Kowary, ul. Podgórze 55
Godziny otwarcia: codziennie (z wyjątkiem wybranych świąt) w godz. 10-17, w okresie letnim 10-22
Ceny biletów: 15PLN (normalny) / 13 PLN (ulgowy) / 10 PLN (grupowy) / dzieci do 6 roku życia - 0,10 PLN
Długość trasy/czas przejścia: 1600m/1h
UWAGA!!! Nawet w najgorsze upały, pod ziemią jest stosunkowo chłodno (ok. 9°C)! Koniecznie zabierzcie ze sobą coś cieplejszego do ubrania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz