poniedziałek, 21 lutego 2011

Gdzie diabeł gra na skrzypcach... zabłądziłem przypadkiem

Do Marcinowa zabłądziłem przypadkiem. Ot, niewłaściwy zjazd z obwodnicy Trzebnicy, pierwsza wioska celem rozeznania terenu z mapą – a tu dziwna tabliczka. Prywatne muzeum ludowe „U Kowalskich”. Że pięknego zimowego dnia było szkoda, najpierw pojechałem tam gdzie planowałem – aby po południu wrócić do muzeum. Och, obawy, do której otwarte, a może akurat obiad mają – a skądże, odrobina rozsądku i już wiemy, kiedy muzeum otwarte. A więc nie budzimy gospodarza co kur zapieje, nie trzymamy go też aż na zewnątrz nocne ćmiki przyjdą – i jeśli jest akurat w domu, to z chęcią was przyjmie.

O skrzypcach diabelskich...

sala muzyczna w muzeum ludowym u kowalskichCzy słyszysz płacz listka lipowego
Czy słyszysz jak drzewo kwili
To toja kochana muzyka
Dusze i serce mili
Źródło: Grajek, Marian Kowalski - zapożyczone ze strony muzeum

Na początek, ugości po gospodarsku – i przy herbacie opowie, a jak kto ma szczęście, to i przy chlebie wiejskim, i przy żurku. O muzeum opowie, o sobie, o eksponatach, o gościach niemieckich i brazylijskim. A i o życiu coś od siebie doda. A potem oprowadzi. Z kuchni do sali zaprzęgowej zaprowadzi – a tam tylko koni brak, za to chomąt końskich pod dostatkiem. Z zaprzęgowej do muzycznej – a tam muzyki choć nie słychać, to wszędzie wokół widać. Czyż to za sprawą skrzypiec diabelskich, co przy drzwiach stoją? A może akordeony muzycznym samozapłonem w rezonans wpadają? A może to ten tawerniany klimat sąsiadującej izby? 
wrzeciono w muzeum ludowym u Kowalskich
A skoro zabawa, to i święta – w jeszcze kolejnej izbie pełno ozdób świątecznych. I choć te bożonarodzeniowe bomby nieznacznie ledwie różnią się od swych castoramowych podróbek, to już podobnych ozdób wielkanocnych w żadnym markecie nie uświadczysz. I lalki ludowe, i inne zabawki - i tylko prząśniczki przy kołowrocie brak...

U prząśniczki siedzą jak anioł dziewieczki,
przędą sobie przędą jedwabne niteczki
kręć się kręć wrzeciono! Wić się tobie wić!
Tą pamięta lepiej, której dłuższa nić
Źródło: Prząśniczka, stara pieśń ludowa

... i innych sprzętach ludowych

kolekcja z dusza w muzeum ludowym u kowalskich
A skoro materiał na sukienki przędziemy, to i wyprasować je potem trzeba – a tu na chętnych czeka ogromna kolekcja żelazek, zapewne liczniejsza niż bogdaniecka kolekcja młynków do kawy. A teraz przez salę kominkową na dwór – tu z kolei czekają narzędzia rolnicze. Choć gdzież im do kolorowych ogrodków rolniczych Ściechowa – jednak i one swój urok mają, zębem czasu nadgryzione, rdzą i zendrą przeżarte... I tylko w kuźni mierzwi zapach nowości, bo choć narzędzia stare, to budynek nowy, a że nieużywany – to i dymem jeszcze nieprzesiąknięty. To już Dom Chleba ciekawszy, choć ściany też pewnie długo jeszcze nie przejdą zapachem wędzarnianego dymu i świeżutkiego chleba.
misiek na karuzeli w muzeum ludowym u kowalskich
A że muzeum na dzieci głównie nastawione – to do kolejnego pomieszczenia zajrzeć trzeba. Wydawałoby się, karuzela, cóż dla dorosłego za atrakcja, jakby się mało wesołych miasteczek w życiu widziało. No, i się widziało – ale TAKIEJ karuzeli, to jeszcze nigdy w życiu.

O właścicielu słów kilka...

Marian Kowalski, człowiek orkiestra - dosłownie i w przenośni
Marian Kowalski -
człowiek-orkiestra,
dosłownie i w przenośni
I na koniec o właścicielu – bo czyż bez niego to muzeum by powstało? Nawet jeśli, to pewnie dużo skromniejsze by było, bo zamiast pasji, ktoś pracowałby dla pieniędzy zaledwie. A czy wtedy aż taki ogrom by włożył, że o sercu nie wspomnę? Ot, byłby kolejny skansenik lokalny, a jednak takie cudo powstało. Człowiek przemiły, gospodarz pełną parą, co każdego ugości. Wydawałoby się, że i aparat się nim zachwyci, bo twarze ludzi w tak podeszłym wieku przecież zawsze tyle na fotografii mówią. Tyle życia za nimi, tyle historii do opowiedzenia, tyle pieśni kryją w sobie... Nie, nie tym razem – mimo podeszłego wieku, zmarszczek na twarzy mało, i to nie twarz, lecz jedynie usta mówią. A właściwie... nie usta, nie głos – w tej krainie to przedmioty mówią. I choć zwierzęta na polskiej wsi w Wigilię gadają, to tutaj, wśród tej magii, to przedmioty swe historie opowiadają. I gdyby tylko głos ich spisać, to niejedną ciekawą książkę można by napisać. I pomyśleć, że to jeden człowiek  wszystkie te przedmioty, a wraz z nimi i ich historie, od niebytu uratował...

Rogata dusza

Patrz człowieku na ten stos staroci,
Którego czas niszczy i słońce nie złości,
A koronki z pleśnią pospołu tańcują,
Ten wytwór rąk ludzkich na potęgę psują.
To wszystko ratować ja chcę i ja muszę!
Bo taką rogatą mam ja chłopską duszę
Koronki wygonię a pleśń wycałuję,
Dorobek rąk ludzkich jeszcze uratuję!
Źródło: Marian Kowalski, zapożyczone ze strony muzeum


Informacje praktyczne:
Adres: Marcinowo 2, z obwodnicy Trzebnicy najbardziej północny zjazd na zachód, w centrum wsi widoczny kierunkowskaz.
Godziny otwarcia: brak ściśle określonych, choć przyjeżdżającym z Wrocławia i dalszych okolic warto się upewnić telefonicznie, że gospodarza w domu zastaną (w razie niezłapania, pobliskie Wzgórza Trzebnickie Kocimi Górami zwane oferują swe piękne krajobrazy żądnym rozrywki turystom).
Telefon: (071) 387 01 09
Opłaty: brak opłat dla turystów indywidualnych, symboliczne opłaty dla grup zorganizowanych ustalane przed przyjazdem – w przypadku wycieczek biedniejszych nawet bezpłatnie.

1 komentarz: