wtorek, 4 września 2012

Góry Stołowe w pigułce

Małpolud, Szczeliniec Wielki
Góry Stołowe – nazwa pasma górskiego nawiązująca do specyficznego ich kształtu. Większość gór, które znamy, patrząc na ich panoramę, ma formę mniej lub bardziej skośną, a horyzont wypełniają przecinające się linie wznoszące ku poszczególnym szczytom, i z nich schodzące. Góry stołowe są zdecydowanie bardziej kanciate, a ich stoki… wyglądają jak ucięte gilotyną. Płasko, płasko, nagle ostre, pionowe wzniesienie, i znowu płasko – tylko że już znacznie wyżej. Coś, co automatyk czy elektronik nazwałby „przebiegiem logicznym” – zero, zero, zero, nagle jedynka (góra), jedynka, jedynka, i znowu ciąg zer. Góry specyficzne nie tylko w swym wyglądzie, ale i w chodzeniu po nich. Gdy już wejdziesz na jedną… no właśnie, gdy już wejdziesz, bo o ile szlak nie idzie mocno w poprzek zbocza, to podejścia do łagodnych nie należą. Za to gdy już wejdziesz… to nie raz się zdarza, że wszędzie wokół równo niczym na stole.
 Błędne Skały i Szczeliniec Wielki

Wąskie przejście gdzieś na Szczelińcu
Tak jak dla panoramy Gór Stołowych charakterystyczne są kanciaste, „stołowe” kształty wzniesień, tak w trakcie ich przemierzania najbardziej rzucają się w oczy liczne formy skalne. Z jednej strony jest się już na samym szczycie, z drugiej zaciekły wspinacz wciąż może stanąć wyżej. Wystarczy wspiąć się na jedną z otaczających nas formacji skalnych… jednak ciężko nazwać je szczytami, skoro wiele z nich ma ledwo kilka metrów szerokości. Ciężko więc mówić o 50 szczytach mijanych (i niezdobytych) na odcinku jednego kilometra. Gdyby je porównywać do czegokolwiek, to raczej nasuwa się skojarzenie z losowo rozstawionymi na stole filiżankami. Co ważniejsze, każda z tych formacji skalnych ma swój kształt, który łatwo można z czymś skojarzyć. Co gorsza, skały te tworzą pozornie prawie kwadratową siatkę przejść, niczym sieć ulic w wielu nowoczesnych miastach.


Przepaść Piekiełko, Szczeliniec Wielki

Prawie, bo gdzieniegdzie siatka ta jest nie do przejścia z powodu zwalisk skalnych, krótkich przepaści i tym podobnych przeszkód. Gdy do tak pozornie prostej siatki labiryntu dorzucimy wieczorną porę, to labirynt staje się trudniejszy. Wystraszony zbieg uciekający przed wojskiem czy wiejski parobek uciekający przed zbójami, otoczony tajemniczymi dźwiękami natury, z wzrokiem osłabionym zapadającą ciemnością, z pewnością sam dopowiadał sobie ze skalnych zarysów widok strasznych potworów i wpadał w panikę. Uciekając przed wyobrażonymi sobie stworami szybko gubił kierunek, błądził…ginął czy to rozbijając sobie głowę w zbyt wąskim przejściu, czy spadając w jedną z nielicznych przepaści, czy wreszcie, umierał w długich męczarniach z głodu, pragnienia czy zimna nie mogąc odnaleźć drogi powrotnej. W ten sposób powstawały legendy… dziś z obydwu labiryntów, zarówno Szczelińca, jak i Błędnych Skał, wyodrębniono ścieżki turystyczne. Znakowane szlaki turystyczne, w połączeniu z barierkami utrudniającymi zejście ze szlaku raczej uniemożliwiają przypadkowe zgubienie się, a tabliczki z nazwami skał nie tylko pomagają w orientacji w terenie, ale i w zauważeniu najciekawszych form skalnych. Z kolei trasa turystyczna specjalnie przeprowadzona jest tak, aby doświadczyć turystom jak najciekawszych wrażeń. Choć nie zawsze w sposób najprostszy – nie raz przyjdzie nam się przeciskać chociażby w wąskich szczelinach, co stanowi dodatkową atrakcję. A gdy uda nam się przecisnąć przez wszystkie szczeliny, w zamian za to zobaczymy skały jak żywo przypominające chociażby wielbłądy, mamuty, małpoludy, kwoki, sowy…

Głowa smoka (w opinii autora) - Szczeliniec Wielki


Gdzieś w labiryncie Błędnych Skał

 Na Błędne Skały dostałem się szlakiem czerwonym. Po ominięciu zabytkowej dzwonnicy na krańcach Kudowy, stanęło przede mną malownicze, za to bardzo strome podejście. Niestety, po powrocie po zostawiony w samochodzie aparat musiałem sobie narzucić dosyć ostre tempo, aby dogonić idącą już od pewnego czasu rodzinę. Choć podziwiać piękno tego wąwozu daje się w biegu, to ciężej już robić zdjęcia. Jakoś jednak udaje mi się ich dogonić, i do Rozdroża pod Lelkową dochodzimy już razem. Odcinek pomiędzy Jakubowicami a wspomnianym Rozdrożem do najciekawszych nie należy, za to pomiędzy Lelkową Górą a Błędnymi Skałami droga jest już znów dużo ciekawsza. Mały Turysta oczywiście postanawia zaliczyć wszystkie mostki, kładki, itp. jakże liczne w tej okolicy, z góry całkiem trafnie odgadując ich ilość. Szlak obfituje co prawda w krótkie acz strome podejścia, jednak nie polecam jako alternatywy ubitej drogi Aleksandra. Już nie chodzi o samochody, które i tak mogą poruszać się tylko co godzinę w każdym kierunku. Droga, choć znacznie łagodniejsza dzięki licznym trawersom, z pewnością nie będzie tak malownicza… potem oczywiście zwiedzanie opisanych już labiryntów, aby po ok. godzinie wracać z powrotem do Kudowy. Tym razem zielonym szlakiem, malowniczo ciągnącym się pomiędzy pionowymi skałami, aż do Połoniny Bukowińskiej. Z pewnością amatorzy bieszczadzkich połonin docenią roztaczającą się stąd panoramę, ja jednak wolę klimaty leśno-skalne.Odcinek z Bukowiny Kłodzkiej do Pstrążnej nie należy do najciekawszych, na szczęście jednak gdzie tylko się da, szlak ucieka z długaśnych trawersów asfaltu, aby pozwolić na pójście na skróty. Z kolei przy Pstrążnej przez chwilę należy uważnie pilnować szlaku, aby lekkim podejściem (charakterystycznym raczej dla wyżyn niż gór) choć trochę zbliżyć się do szczytu Dufałki. Stąd już droga do Kudowy jest raczej opadająca (ku ogromnemu zadowoleniu Małego Turysty). Wysoki spadek stworzył doskonałe warunki dla powstania potoku, który przez setki lat wyrzeźbił w skale to zejście, a obecnie cicho szemra ku zadowoleniu nielicznych turystów. I nawet nie wiadomo, kiedy znowu wychodzi się na nielubiany asfalt w pobliżu ruchomej szopki w Kudowie-Czermnej. 
Panorama widziana z platformy na Błędnych Skałach

Białe Skały i Fort Karola

Białe Skały

Z kolei wypad na Szczeliniec zaczął i zakończył się w Karłowie. Skoro zdobywanie tego labiryntu nie było zaplanowane na zbyt długie, dorzucić trzeba było jeszcze dodatkowe atrakcje, aby nie marnować dnia. Znajdujące się przy drodze Białe Skały aż prosiły się, aby je odwiedzić. W przeciwieństwie do Szczelińca i Błędnych Skał, tutaj zwiedzanie odbywa się „od dołu”. Żółty szlak prowadzi poniżej skalistych szczytów, dostępnych tylko dla wspinaczy. Droga wije się w cieniu rzucanym przez otaczające ją drzewa. I choć drzewa zasłaniają częściowo niezdobyte szczyty, to dopiero tu odczuwa się niespożytą potęgę gór. Dotrzeć należy zwłaszcza do skrzyżowania szlaków żółtego i zielonego, gdzie zobaczyć można dwie skały przypominające dwie wieże ograniczające przejście pod skalną furtą.
Z kolei idąc od parkingu w przeciwną stronę szlakiem zielonym, po krótkim podejściu dochodzimy na ścieżkę, za którą znajduje się kilka skał przypominających koronę zbudowaną z kilkumetrowych, skalnych menhirów. Nieuważny turysta pomyśli, że to zaznaczony na mapie Fort Karola – jakże błędne wyobrażenie. Zamiast skręcić zgodnie ze szlakiem w lewo, należy tu odbić w lewo i przejść jeszcze lekkim wzniesieniem kolejne 200-300 metrów. Choć brak tu wyraźnej bramy, to za kolejnym zakrętem nagle zauważa się, że znalazło się w dawnym forcie. Zarówno naturalne formacje, jak i sztucznie wybudowane ściany tworzą tu doskonały krąg obronny, a zaraz za nim znajduje się platforma widokowa.

Skalna Furta broniąca wstępu do Białych Skał

Skalne grzyby

Kolejnym miejscem znanym z nazwy chyba każdemu turyście odwiedzającemu Góry Stołowe są Skalne Grzyby. Trudno nazwać ten obszar szczytem, bo choć znajduje się on na wzniesieniu w stosunku do otaczających go miejscowości, to obszar Skalnych Grzybów to raczej teren równinny. Samochód pozostaje na parkingu w Batorówku, a my z Małym Turystą udajemy się szlakiem żółtym. Zaraz po wejściu w las, napotykamy na tajemniczy potok o kolorze rudobrązowym niczym w Kolorowych Jeziorkach. Gdy przyjdzie się o odpowiedniej porze, w jego wodzie wspaniale odbija się soczysta zieleń wiszącym nad nim mchów. Gdzieś jeszcze przed dojściem do czerwonego szlaku mijamy pierwszą, ukrytą wśród zieleni drzew (za to chyba najwyższą) skałkę. Po przekroczeniu czerwonego szlaku, żółty szlak ciągnie się przez krainę Skalnych Grzybów – licznych formacji skalnych, rozrzuconych tu niczym garść kości do gry rzuconych bezładnie na stole. Oprócz podziwiania piękna tych skałek, Mały Turysta za szczególną atrakcję uznał eżsprawdzanie, na którą ze skałek można spokojnie się wdrapać co powoduje, że szlak staje się dużo dłuższy. W drodze powrotnej okazuje się niestety, że równolegle prowadzący do niego szlak czerwony nie jest już tak atrakcyjny. To szeroka ceprostrada, poprowadzona na płaskim terenie, wśród drzew zasadzonych prawie jak według linijki, co gorsza nie widać żadnych skał – tak więc dużo nie różni się on od tych nudniejszych szlaków równinnych. Niestety, wcześniejsze zwiedzanie Wambierzyc a później Skalnych Grzybów zbyt bardzo dało się we znaki Małemu Turyście, aby zrobić jeszcze małą pętelkę przez Pielgrzyma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz