Tą skałkę spotkaliśmy przypadkiem. Mój wspaniały zakład pracy wysłał mnie na delegację do kraju, w którym piwo jest tańsze od wody. Pięknie zapowiadana „szklana” restauracja wypadła nieciekawie a widziany z daleka, przez szybę wyrób szkła wypadł strasznie słabo, podobnie zwiedzanie osiedli Nowego Boru nie przypadło mi do gustu. Także zwiedzanie kraju naszych sąsiadów z samochodu też nie zaliczało się do interesujących mnie atrakcji, ale cóż, takie prawa wyjazdu grupowego, że robisz to, czego oczekuje większość. Na szczęście gdy wypatrzyłem tą nietypową atrakcję, nikt nie sprzeciwiał się zatrzymaniu pojazdu na zwiedzanie skałki.
A trzeba przyznać, że atrakcja to nie lada. Mimo iż teren wokół jest pagórkowato-górzysty, to akurat to wzgórze wyglądało wyjątkowo płasko. I jedynie wystająca ze szczytu formacja skalna wyglądała nietypowo. Już z okien samochodu widać było, iż nie jest to nieregularna forma skalna, wręcz odwrotnie… cała „górka” zbudowana jest jakby z kamiennych sześcio- i pięciokątnych „prętów” wielkości dziecięcej dłoni. Z boku sprawia to, że całe „zbocze” tej góry wygląda, jakby było równo ociosane przez artystę-rzeźbiarza celem nadania mu ugładzonej formy. Jeszcze ciekawiej wygląda to z góry – wyraźnie widać geometryczne przekroje „prętów”.
Zastanawiać by się można, co sprawiło iż powstała tak regularna formacja skalna. Wydawać by się mogło, że to twór wręcz sztuczny, choć jaki byłby cel tworzenia takiego dziwadła? Na szczęście tajemnicę rozwiewa pobliska tabliczka. Skała jest wynikiem wylewu prawdawnego wulkanu, którego kobaltowo-magmowa lawa powoli zastygała. To wciąż nie tłumaczy tak regularnych form – jednak ten opis sprawia, że z mroków pamięci wydobywają się wspomnienia lekcji o kryształach. Tak tak, najprawdopodobniej te same prawidła fizyki które sprawdzaliśmy hodując na sznureczkach kryształki soli sprawiły, że zastygająca lawa krystalizowała w pięcio- i sześciokątne „pręty”.
Oczywiście, nie bez znaczenia musiały tu być zjawiska szybkiego stygnięcia, kurczenia się termicznego materiału i powstających przy tym naprężeń. Naprężenia te powodowały, że zastygający materiał pękał wzdłuż linii rozdzielających kryształy tworząc formy geometryczne kształty. Nie będę bawił się jednak w zgadywanie, czy powstawanie „prętów” a nie małych kostek wynikało z izomorficzności lawy, czy może z powierzchniowego, nierównomiernego stygnięcia lawy… jeśli macie dzieci, możecie poprosić je aby spytały o to swoich nauczycieli fizyki.
Natura to chyba najwspanialszy architekt :)
OdpowiedzUsuń