Tak ciężko to już dawno mi nie szło pisanie. Na wielu imprezach historycznych bywałem, niektóre z nich nawet opisywałem, jednak ta jedna zdecydowanie od nich odbiega. Jeśli miałbym do czegokolwiek porównywać, to chyba do stadionowej ustawki, tyle że z cięższym osprzętem.
Tak, tak, bo każda inna impreza historyczna była bardziej zróżnicowana. Oprócz samej inscenizacji, zawsze było „coś jeszcze” pokazujące jak żyło się w dawnych czasach. Ot, chociażby pokazy tańców w czasie Schola Militaris. Tym razem jednak organizatorzy zdecydowali się na coś zdecydowanie bardziej jednolitego. Średniowieczny turniej bohurtowy. Nic więcej, nic mniej. Szkoda, bo niestety taka monotonna impreza dużo traci na atrakcyjności. Z kolei trzeba jednak przyznać, że organizatorzy zapewnili tak dużą ilość walk, że ciężko coś więcej było upchnąć.
Średniowieczne NKWD dba o morale walczących i zapobiega dezercji |
No cóż, jednak okazja do ujrzenia średniowiecznych rycerzy przednia. Aparat szczęśliwy od każdego lśnienia nowych, nie obitych jeszcze elementów zbroi. Co walkę słychać trzask obijających się od siebie metalowych płyt. Co chwila walka, co chwila ktoś ląduje na ziemi. Choć trzeba przyznać, że walkom bliżej było do zapasów, niż do typowych średniowiecznych potyczek. Ze względów bezpieczeństwa nie chodziło o to, żeby komuś coś odciąć mieczem czy toporem, żeby ogłuszyć kogoś potężnym uderzeniem maczugą – za porażkę uważano wywrócenie się walczącego. Lecz zgodnie z honorowym kodeksem – nie tłucze się oczywiście leżącego.
Pierwsza moja myśl, że musiało być im bardzo ciepło.
OdpowiedzUsuńDuże dzieci z pasją. Fajne!